środa, 21 czerwca 2017

Nawrót

   Pogorszyło mi się.
   Leżę w łóżku odkąd wróciłam ze szkoły. Na przemian zasypiam i budzę się... Rzeczywistość boli. Chcę zniknąć, rozpłynąć się, ale mimo wszystko boję się popełnić samobójstwo. Wolę nie podejmować ryzyka bycia do końca życia niepełnosprawną.
   Nie jestem w stanie podnieść się z łóżka... Ani nawet się odezwać... A chciałabym zawołać brata do mojego pokoju i powiedzieć mu, jak się czuję, ale... nie mam na to siły. Nie jestem w stanie nawet płakać, chociaż być może to przyniosłoby mi ulgę.
    Czuję głęboki żal do siebie samej. Wiem, że już nic nie osiągnę w życiu, bo niczego, co zaplanuję, nie jestem w stanie zrealizować. Jestem bezsilna wobec wszechogarniającego mnie smutku i lęku.
    I cały czas mam wrażenie, że to wszystko wyolbrzymiam. Nachodzą mnie myśli, że tak naprawdę wymyśliłam sobie tą depresję i po prostu użalam się nad sobą. „Weź się w garść”, mówią mi rodzice. „Rozejrzyj się wokół siebie, nie bądź egoistką.” Ich słowa bardzo mnie bolą. Przecież tak się staram – wróciłam na terapię, tak jak mi kazali, biorę leki od psychiatry, staram się nad sobą pracować. Tak naprawdę już nie wiem, czy faktycznie mam depresję – może psychiatra pomylił się w diagnozie i w rzeczywistości to zwykłe lenistwo albo zwracanie na siebie uwagi? 

~Hoppas~



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz