piątek, 16 czerwca 2017

Sen 1/3

Sen – jedna z najważniejszych rzeczy, którą praktykujemy w ramach naszej codziennej rutyny. Jest to również jedna z rzeczy, na które wpływa depresja. Trudności w zasypianiu, całkowita bezsenność, ale również ciągle zmęczenie – każde z nich może być efektem ubocznym tej choroby.  
Osobiście, trudno mi dokładnie stwierdzić, jak sprawa wygląda ze mną. Bywają dni, gdy śpię bardzo długo, ponad 12 godzin, bywają dni, gdy nie mogę zasnąć, przez długi czas, a również takie, gdy przez cały dzień czekam na przytulenie się do poduszki i zaśnięcie. Więc jak widzicie, jest to kwestia bardzo sporna.  
Jednakże opowiem Wam o pewnych przypadkach, w których ten defekt dość bardzo zadział mi na nerwy. 
Od około.. 4 miesięcy mam problemy ze wstawaniem. Okej, spoko, w sumie już w dzieciństwie lubiłam robić sobie drzemki po wstaniu, ale i tak szłam na lekcje, czasem bardziej, a czasem mniej zmęczona. Jednakże, od pewnego czasu, bywają takie przypadki, gdy nie jestem w stanie wstać do szkoły, przez co często opuszczam pierwsze lekcje. Jednym z powodów jest mój nocny tryb życia, ale o tym powiem innym razemMimo wszystko, całe szczęście, że bywają sytuacje, gdy spóźnienie, bądź opuszczenie lekcji nie wchodzą w grę i bez problemu wstaję. 
Najgorsze jednak są momenty, gdy śpię ZA DŁUGO. Wtedy do gry przechodzi, albo wściekłość (jak w tym tygodniu), albo lenistwo (jak parę tygodni temu). Zacznę od sytuacji drugiej.  
Była wtedy bodajże środa, standardowo zrobiłam sobie „chwilową drzemkę”, która trwała z 3/4 godziny (6-9/10). Sprawdziłam na planie, ile zostało mi jeszcze godzin – 4. Okej, to w sumie nie umiałam na historię i fizykę, z której miałam kartkówkę oraz sprawdzian, więc zadzwoniłam do Mamy i spytałam, czy mogę zostać, bo na 4 godziny nie chce mi się iść. Zgodziła się i zostałam. 
Wtedy, w sumie, nie skończyło się to aż tak źle. No, nie licząc słabej oceny z fizyki i kartkówki, której nie nadrobiłam do teraz. Teraz czas na historię, która pociągnęła za sobą masę emocji. 
Wtorek, ten tydzień. Poszłam standardowo późno spać, ale ufałam, że dam radę rano się pozbierać. I no.. nie udało się.. Rano obudziłam się, wyłączyłam budzik, może jeszcze pogadałam przez telefon z Mamą, że mam wstać i.. zasnęłam. Nie wiem kiedy, nie wiem jak. Później sobie śnię, jest wszystko cacy, spoko, aż do momentu, gdy się budzę. Po naprawdę fajnym i interesującym śnie straciłam rachubę czasu i pędem sprawdziłam, jaki jest dzień tygodnia. „O cholera, wtorek, godzina 14:50”. I wtedy się zdenerwowałam.. i to lekko mówiąc. Zaczęłam kląć, płakać i myśleć nad własną beznadzieją. Bo przecież każdy inny, normalny człowiek wstałby rano i nie robił problemu. Ale sorry, nie jestem normalnym człowiekiem, więc się w to nie wliczam. Skończyło się na tym, że z wściekłości wstałam, poszłam zjeść śniadanie (wypicie mleka) i zaczęłam się uczyć na sprawdzian, którego ostatecznie nie musiałam pisać.. 
Więc, jak widzicie, sytuacja ze snem jest dosyć skomplikowana – czasem śpi się więcej, czasem mniej, a czasem w ogóle. Wszystko zależy od danej osoby. 
~Impuremind~ 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz